Pewne jest jedno: od Zwyciężyć znaczy przeżyć trudno się oderwać. Przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze lekkie, cięte pióro autora (czasem wręcz zgryźliwie ironiczne), dawka luzu połączona z życiowym doświadczeniem i duże poczucie humoru dają esencjonalny, wyborny koktajl. Po drugie, Lwow wykracza poza jednostkowy los. Góry stanowią w tej książce jedynie punkt wyjścia do snucia ogólnoludzkich refleksji, a takiego literackiego przełożenia potrafi dokonać naprawdę niewielu. Przemyślenia autora często zmuszają do nowego spojrzenia nawet na zdawałoby się do cna wyeksploatowane tematy (choćby nieszczęsny Brad Peak, któremu Lwow poświęca kilka mądrych stron). Po trzecie, miłość do gór wyziera tu niemal z każdego akapitu. Nawet w tym Lwow-himalaista potrafi pozytywnie zaskoczyć. W czasach, kiedy liczą się tylko wielkie sportowe wyczyny, choćby najgłupsze, głosi zachwyt nad „zwykłymi” Karkonoszami i „zwyczajnymi” wędrówkami. Dla mnie jako czytelnika było to niczym ożywczy łyk tlenu na wysokościach.
Zresztą, czy można oprzeć się takiemu pisarstwu:
Ten sam człowiek, ale już nie chłopak, nie młodzieniec i nie początkujący wspinacz. Sieć drobnych zmarszczek dookoła oczu, pogłębione bruzdy na policzkach. […] Kalejdoskop wspomnień ukazujący w ogromnym skrócie pięćdziesiąt lat mojego życia, życia nierozerwalnie związanego z górami, w których Karkonosze zajmują jedno z najważniejszych miejsc. […] Piękno jest najmocniejszą, ale chyba nie najskuteczniejszą bronią, jaką dysponują góry w obronie przed człowiekiem. Kto nie umie lub nie chce uszanować i chronić tego piękna, jest zwykłym barbarzyńcą.
I last but not least, Zwyciężyć znaczy przeżyć jest książką przemyślaną w każdym szczególe. Weźmy choćby dobór fotografii. To nie są jakieś tam widoczki i piękne kadry, które mają sprawić, że książka lepiej się sprzeda (a kto ją kupi, to już insza inszość). Lwow stawia na archiwalia i bardzo starannie komponuje tekst ze zdjęciami. W niezwykły sposób podbija to wartość i dzieła, i lektury. Wystarczy czasem kilka słów przy ilustracji (odpowiedniej ilustracji), by poruszyć emocjonalną strunę u czytelnika. Zdjęcie, które pozwalam sobie zamieścić poniżej, Lwow podpisał lakonicznie, a przecież jakże wymownie (s. 291):
Ta fotografia, jak mało która, pokazuje nieuchronność górskiej śmierci:
G. Ball zmarł z powodu choroby wysokościowej na Dhaulagiri – w październiku 1993 r.
A. Marciniak zginął podczas wspinaczki na Pośredniej Grani w Tatrach – 7 sierpnia 2009 r.
R. Hall zmarł z wyczerpania podczas zejścia w załamaniu pogody z Everestu – 11 maja 1996 r.
A. Hajzer zginął podczas zejścia z obozu III na stokach Gasherbrumu I – 7 lipca 2013 r.
Obok w tekście przeczytamy o najczęstszych przyczynach nieszczęśliwych wypadków na wysokościach, o doświadczeniu, które sprawia, że bagatelizuje się podstawowe zasady bezpieczeństwa… Tu nic nie jest przypadkowe. Myśli, zdjęcia, rysunki, podpisy – wszystko zostało logicznie skomponowane. Podkreślam to, bo coraz częściej wydaje się rzeczy byle jakie, robione na szybko, wyprane z głębszej treści. Zwyciężyć znaczy przeżyć proponuje zupełnie inną jakość.
Ta frapująca lektura przynosi wiele czytelniczej przyjemności (jeśli można tak powiedzieć, o książce traktującej w dużej mierze o śmierci). Niewielu wspinaczy ma tak dobre pióro jak Lwow i taką łatwość w przekazywaniu myśli. To książka znakomita, niegłupia, otwierająca szerokie widzenia na sprawy górskie i okołogórskie. Szczerze polecam - Iwona Baturo
Więcej recenzji autorstwa Iwony przeczytacie na blogu: www.gory-lektury.blogspot.com
Książka do nabycia tutaj www.sklepwgorach.pl
Polecamy - Redakcja W Górach