Jesteś tutaj:Poezja»Jerzy Harasymowicz
czwartek, 29 lipca 2010 13:10

Jerzy Harasymowicz

Napisał 
tomiki
- Cuda (1956)
- Powrót do Kraju Łagodności (1957)
- Wieża melancholii (1958)
- Przejęcie kopii (1958)
- Genealogia instrumentów (1959)
- Mit o świętym Jerzym (1960)
- Ma się pod jesień (1962)
- Podsumowanie zieleni (1964)
- Budowanie lasu (1965)
- Pastorałki polskie (1966)
- Madonny polskie (1969)
- Zielony majerz (1969)
- Znaki nad domem (1971)
- Bar Na Stawach (1972)
- Zielnik (1972)
- Polska weranda (1973)
- Córka rzeźnika (1974)
- Żaglowiec i inne wiersze (1974)
- Barokowe czasy (1975)
- Banderia Prutenorum (1976)
- Polowanie z sokołem (1977)
- Cudnów (1979)
- Wiersze miłosne (1979)
- Z nogami na stole (1981)
- Wiersze na igrzyska (1982)
- Wesele rusałek (1982)
- Wiersze sarmackie (1983)
- Cała góra barwinków - wybór (1983)
- Dronsky (1983)
- Klękajcie narody (1984)
- Na cały regulator (1985)
- Wiersze beskidzkie - wybór (1986)
- Ubrana tylko w trawy połonin (1988)
- Erotyki (1992)
- Czeremszanik (1993)
- Zimownik (1994)
- Samotny jastrząb (1995)
- Klasztor na księżycu (1996)
- Wiersze z połonin (1996)
- Srebrne wesele (1997)
- Miłość w górach (1997)

Urodził się w Puławach 24 lipca 1933 r., zmarł w Krakowie 21 sierpnia 1999, dokładnie 10 lat temu. Zwany bardem Łemkowszczyzny, nie stronił od barokowych ballad, czy pełnej ironicznego spojrzenia poezji miejskiej.

Zadebiutował w 1953 roku, w roku 1955 miał udział w słynnym "debiucie pięciu" na łamach "Życia Literackiego", w 1956 wydał swój debiutancki tomik Cuda, który ostateczne zaświadczył o jego talentach. Należał do pokolenia Współczesności, lecz zawsze szedł własnymi ścieżkami. Gościł w swoim własnym fantastycznym świecie poezji, który uważał za prawdziwszy niż sama rzeczywistość. Prawdziwszy, niż socjalizm, za romans z którym został po roku 90. wyklęty i zapomniany.

Ze wszystkich tematów, jakie poruszał, najlepiej czuł się w wierszach górskich, łemkowskich czy bieszczadzkich. O autentyczności tego nurtu w jego poezji świadczy fakt, że po wielu wcześniejszych doświadczeniach w 2. połowie 90. ostatecznie powraca do wędrówek bieszczadzkimi połoninami. Tam też po śmierci miały zostać rozsypane jego prochy.

Opublikował w sumie 56 tomików, wydrukowanych w rekordowym nakładzie przeszło 700 tyś. egzemplarzy. Był tłumaczony na wiele innych języków, angielski, ukraiński, rosyjski, czeski i francuski. Staraniem jego żony w Bieszczadach na Przełęczy Wyżnej pod Połoniną Wetlińską stanął jego pomnik, dwie skały połączone symboliczną bramą. Na pomniku widnieje fragment wiersza

W górach jest wszystko co kocham
I wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka

Jak pisał we wstępie do Całej góry barwinków (1983): Czemu moje wiersze mieszkają w górach? To znaczy przede wszystkim moja liryka wywodzi się z gór. Czemu? Czy ja wiem? Może dlatego, że duża część mego życia w górach pozostała. Tego życia lepsze i te najbardziej dramatyczne wydarzenia. Karpaty to rzeczywiście był i pozostał mój pokój do pracy, mój dom. Wielu ludzi pytało mnie: - Zapewne masz już jakąś willę, jakiś dom w górach? Tyle pracujesz, tyle zarabiasz, leżysz po prostu na pieniądzach.
Jak miałem mówić, że nie mam? Naturalnie, że mam - mówiłem każdemu. Bo inaczej nikt by mi nie uwierzył. Pracuje dużo, to fakt, zaś leżę nie na pieniądzach, tylko na zawilcach. Zaś mój dom prawdziwy mknie z chmurami. Jest zbudowany z wierszy, czasem nawet do rymu. Pojawia się najchętniej nad Caryńską Połoniną. W ogóle coraz bardziej przemieszcza się na wschód. Jeszcze dalej niż Bieszczady. Gdzieś tam, gdzie są szczyty Paraski, Papadii, Sywuli. Bo stamtąd zeszło z gór w doliny moje nazwisko. Gdzieś z Dołyny, z Bohorodczan. Moje nazwisko to namiot, pod którym kryje się kilka Narodów. Dwa z nich najważniejsze stanowią trzon, bukowy rdzeń tych wierszy.

Czytany 30615 razy Ostatnio zmieniany piątek, 03 września 2010 19:55

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone (*) są wypełnione.
W treści wiadomości możesz używać podstawowych znaczników HTML.