Jesteś tutaj:Poezja
Poezja
poniedziałek, 10 października 2011 09:29

PRZED NAMI.

Napisane przez

 

Przed nami.

 

Zza stoków górskich opuszczonych ramion,
zerkają nowe z podniesioną głową.
Do nich zmierzamy, w marszu nie ustając.
żeby przed dalą, znowu, stanąć nową.

Kiedy już oczy w pełni nasycimy
i rozejrzymy kolejny raz któryś,
to choć w zasięgu mamy całe niebo,
znów zapragniemy odkryć inne góry.

 

WUKA  2011-10-08

 

Zawsze są przed nami jakieś przełęcze i szczyty. I to jest dobre........!

sobota, 01 października 2011 22:28

PAŹDZIERNIK

Napisała
wuka11

 

Październik.

 

A w lesie, jak w kościele,

podniośle i uroczyście.

Złocieniem jesień się ściele,

ptaki to fruną, czy liście?

 

Jarzębin ciężkie grona,

do ziemi schylają gałęzie

i mgły muślinowa zasłona,

w błocie do kolan już grzęźnie.

 

Do nocy zimowej blisko,

że ręką dosięgam prawie

i białe weselisko,

osiądzie szronem na trawie.

 

(z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami")

 

 

Jeszcze dużo zieleni ale już pod butami złota przybywa. Serdeczne bieszczadzkie "kontakty" donoszą o porannych szronach na trawie. Blisko, coraz bliżej...! I choć piękniej, to smutniej. Jesiennego ciepła w sercach !!  WUKA

piątek, 16 września 2011 12:30

Jesiennie

Napisane przez

wuka_jesiennieZnów ochra i cynober,
jesienne drzewa plami.
Puste gniazda już dawno,
rozstały się z ptakami.
Smutna szarość wieczoru,
rzuca cieniem o ścianę,
pąsowieją ze złości jabłka,
dzisiaj zerwane.
Znów tak długo do lata,
więc przyczaić się trzeba,
we wspomnieniach
z wędrówek do Połonin
i nieba.
Słuchać skrzypiec,
nie świerszczy
i odszukać dusioła,
co się ukrył wśród wierszy
o bieszczadzkich Aniołach.

(z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami")

poniedziałek, 12 września 2011 15:30

WRZESIEŃ.

Napisała

U Oli astry a u mnie ....wrzosy. Tak czy siak - wrzesień.

 

WRZESIEŃ.

 

Białe bluzki.

Postanowienia

na kruchym spodzie.

Letnia paleta

w octowej zalewie.

Kotwiczka

babiego lata

w morzu fioletów.

 

(z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniłami")

wtorek, 30 sierpnia 2011 10:11

Okna.

Napisała

wuka-swiatloOkna.

Ludzie mają w szybach obłoki,
że mieszkają w niebie, nie wiedzą.
Narzekają na życia ciasnotę,
z kłopotami na sofach swych siedzą.

Ludzie mają w oknach firanki,
które marzą o tańcu na wietrze.
Ludzie, dajcie im wreszcie pohulać,
wpuście niebo, słońce, powietrze.

Niech na szafach rozsiądą się ptaki,
na herbatę niech księżyc wpadnie.
i pomyślcie, ludzie kochani,
jak się w życiu wam zrobi ładniej.

I o deszczu koniecznie pomyślcie,
codzienności kurz niech wypłucze,
kiedy spływa po nieba lustrze,
kropelkami w parapet tłucze.

 

Że o oknach a nie o górach? Cóź, w górach też są jakieś okna i ludzie co zamiast wpuścić te góry i niebo do domu, siedzą na swoich sofach i mają "za złe". Wkrótce jeszcze będą..."Drzwi"! Otwierajmy się na dobro, piękno, muzykę, deszcz i wiatr, bo piękniejszego raju od ziemi , tu na ziemi nie mamy. WUKA

środa, 17 sierpnia 2011 21:20

"BALLADA O STOLE"

Napisała

Opowiem teraz o pewnym smutnym stole. Może zrobi mu się raźniej???

 

Ballada o stole.

 

Z niejednego pieca

leżał na nim chleb

i pięścią ,bywało,

od kogoś brał w łeb,

i z miejsca na miejsce

wciąż był przestawiany

   stół knajpiany!

 

Niejedno piwo

stało na tym stole,

ślady po kuflach

lśnią jak aureole

i czasem lizał

od noża rany

   stół knajpiany!

 

Gdy struny gitary

dźwięczały wesoło,

a gość czasem na nim

opierał swe czoło,

to czuł się potrzebny

i taki kochany

   stół knajpiany!

 

Dym kłębił jak chmury,

świt szarzał za oknem,

a dzień zapowiadał

okrutnie samotnie.

Przytulał się wtedy

Cichutko do ściany

   stół knajpiany.

 

Ach, nogi by podkuć.

W  nieznane wyruszyć.

Zapomnieć się, zgubić,

Zaśpiewać i wzruszyć.

Tak marzył nieśmiało

Pod blatem schowany

   Stół knajpiany.

WUKA.

niedziela, 31 lipca 2011 17:34

SIERPIEŃ.

Napisała

wuka-lopienkaKolejny miesiąc spada z kalendarza. Jutro rano obudzimy się w sierpniu. To już schyłek lata ale ofertę ma jeszcze całkiem, całkiem. Warto ją wykorzystać. A jeśli ziele święcić wszelakie to... tylko w Łopience. Koniecznie uzbierane po drodze. Pachnie przez cały rok rozgrzaną ziemią, miętą, bieszczadzkim słońcem i od złego chroni i wspomnienia przywraca.

 

SIERPIEŃ.

 

Sierpień spełnia marzenia

odczytane z myśli najskrytszych,

linii na dłoni, znaków na niebie.

Anioł strąca gwiazdę:

"załatwione, następny proszę".

Nie ma czasu do stracenia.

Trzeba jeszcze ochłodzić noce,

przystrzyc dnia, poświęcić ziele

wszelakie.

 

Z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami".

sobota, 09 lipca 2011 13:03

LIPIEC.

Napisała

Lipiec to roku

skwarne południe.

Zapomniane bzy

i kasztany.

Lipy grające

pierwsze skrzypce

pszczelim pomrukiem

spełnienia.

To wiśniowe kolczyki,

wróble w fontannie,

serce w plecaku,

głowy w chmurach.

 

z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami".

 

 

 

czwartek, 30 czerwca 2011 08:43

ŚWIERSZCZ.

Napisała

Razem z czerwcem wrócił mój zeszłoroczny, zaokienny Grajek Wieczorny.

 

Brzmi najpiękniej, kiedy stygnie dzień.

Cienie długie jak skrzypcowe smyki.

Niby suchych ziaren maku

słodki szmer,

noc nadchodzi w takt jego muzyki.

Czy ją zwabił ? Czy też sama przyszła tu,

by posłuchać o tęsknotach

co go trapią?

Jedno pewne, ukołysze nas do snu.

Księżyc haftką granat nieba zapiął.

 

Pozdrawiam z pięknym "cyku - cyk". WUKA

 

 

 

środa, 29 czerwca 2011 14:21

Jak było w Grochowicach, czyli relacja ze Stachuriady 2011

Napisał

Do Grochowic jak co roku w ub. weekend zjechali się fani Stachury. Jest to wieś znana z książki Siekierezada jako Bobrowice, w gminie Hopla (w rzeczywistości Kotla). Tutaj Stachura w latach 60. spędził parę zimowych tygodni, pracując na zrębie.

Za zgodą autorki zamieszczam poniżej krótką acz ciekawą relację, która odbyła się w ub. weekend.

- - -

Moja pierwsza Stachuriada trwała 5 dni. W czwartek byłam sama, pierwszą osobą która przyjechała na Stachuriadę.. Dzięki temu mogłam spokojnie zebrać myśli, poszwędać się po, jak to Włóczykij nazwał, Sławskich lasach, posłuchać mowy lasu, spotkać zwierzynę.
Drugiego dnia były warsztaty teatralno plastyczno muzyczne. Grałam drzewo. Rola życia.
Kiedy się ściemniło była projekcja filmu Siekierezada.. Dialogi filmu znam na pamięć, oglądałam go z ponad 10 razy, ale tym razem, w Grochowicach, miał jeszcze inny dla mnie wymiar. Wspaniałe było to, że lasy w filmie miały swoje przedłużenie z lasami rzeczywistymi, bowiem ekran był na ich tle. Miałam wrażenie jakby akcja działa się tu i teraz.
Potem ognisko na którym poznałam wspaniałe osoby, które stąd pozdrawiam, Krzyśka, Jarka, Romka, zamiłowani w twórczości Steda i z którymi spędziłam dalszą część Stachuriady. Podczas seansu nikt nie wspomniał że dokładnie miesiąc temu zmarł śmiercią samobójczą Edward Żentara, grający postać głównego bohatera.. Temat ten poruszyliśmy tylko między sobą z wyżej wspomnianymi wspaniałymi osobami. Rozmawialiśmy na temat tragedii losu ludzkiego, tragedii wrażliwych jednostek, jakimi były oba Edwardy. Tragedii, która prowadzi do załamania ich psychiki. Rozmowy trwały do wschodu słońca…
Nazajutrz wybraliśmy się do domu państwa Jankowskich. Są to raczej ostatni ludzie pamiętający Steda w Grochowicach. Mają 80 lat i mimo problemów zdrowotnych ciągle pracują w lesie. Babcia także. Właśnie wrócili. Mówią, że ludzie we wsi nazywają ich „leśnymi ludźmi”. Pan Jankowski w Siekierezadzie ma pseudonim Nikodem, pracowali wraz z Stedem. Byli bardzo gościnni i uśmiechnięci. Wydawałoby się, że takie odwiedziny od ponad 40 lat mogą ich już męczyć, a jednak odpowiadali na nasze pytania z serdecznością. Dowiedziałam się kilku rzeczy:

*Stachura pracował w lesie w Grochowicach tylko raz przez okres 1 miesiąca. Bodajże Chicku pisał że Siekierezada składa się z dwóch wyjazdów, co jest nieprawdą. Sted przyjechał oczywiście przed słynną wichurą. Państwo Jankowscy wówczas mieszkali po sąsiedzku z Babcią Oleńką. Sted nigdy więcej ich nie odwiedził, jednak nie zaprzeczają, że nigdy więcej nie pokazał się w Grochowicach – być może odwiedzał je sporadycznie, na krótki czas i go nie zauważyli, w co raczej trudno uwierzyć na wsi. Jednakże są pewni, że do roboty więcej nie przyjechał.

*Kobieta w powieści, która zraniła się mocno w nogę na zrębie to mama pani Jankowskiej. Sytuacja oczywiście faktycznie miała miejsce, Sted wtedy wychodził z siebie by jej pomóc.

*Nasz Stedzik był wyjątkowo kiepskim pracownikiem :) W lesie zdecydowanie więcej czasu spędzał na sporządzaniu notatek niż robocie. Pozostali odwalali całą robotę. Jednak był bardzo tam lubiany, mimo to leśni ludzie patrzyli na niego jak na dziwaka, ale komentarze zostawili dla siebie, nie okazując tego :) Leśniczy Majdański jedynie wiedział, iż jest to poeta i fakt ten zataił przed pozostałymi.

*Pan Jankowski był bardzo oburzony tym, że Sted pozmieniał wiele faktów (już nie pamiętam jak w książce jest ale w filmie chatka babci Oleńki znajduje się w środku lasu; wyjazd rzekomo po słynnej wichurze itp.)

*Na koniec babcia – pani Jankowska – westchnęła rozmarzonym głosem „ach, jakiż on był przystojny…”

Po drodze oglądaliśmy z ulicy domek Babci Oleńki w którym mieszkał. Jak wróciłam do namiotu zauważyłam, że ktoś rozbija się metr ode mnie – był to Samotny Włóczykij :) Nasza ekipa liczyła już więc 5 osób. Niestety mieliśmy wrażenie, jakby poza tą piątką na Stachuriadzie nie było więcej osób zainteresowanych tematyką Edwarda Stachury i jego twórczością. Ludzie poprzyjeżdżali z sąsiednich miejscowości, często całymi rodzinami, na koncerty, warsztaty, lub po prostu rozpalić ognisko. Wybraliśmy się zobaczyć leśniczówkę, w której rezydował leśniczy Bogdański..
Wieczorem był spektakl aktora – Piotra Machalicy, który recytował i śpiewał wiersze naszego Steda z muzyką Jerzego Satanowskiego. Przed północą był niesamowity koncert szamanki – Renaty Przemyk. Po nim wraz z Włóczykijem wybrałam się na wędrówkę po Grochowickich lasach w zupełnych ciemnościach. Później dołączyłam do ogniska, przy którym śpiewano wyłącznie piosenki Jacka Kaczmarskiego. Znów do rana…
Na nadzielę niby był zaplanowany jakiś program, jednak można śmiało powiedzieć, że nic się nie działo a ludzie wyjechali. Po południu na polanie była nas już tylko trójka. Wróciliśmy w południe w poniedziałek. Przemierzyliśmy tzw. „szlak Stachury”…
Mimo, iż miało się wrażenie, że impreza mija się z celem, był to dla mnie niesamowity czas pełen magii. Swój swojego zawsze odnajdzie i dodam nieskromnie, że podtrzymaliśmy klimat Stachuriady…

Jimi_

(forum Stachuriady)

Zdjęcie pochodzi ze strony gminy Kotla (kotla.pl).