W miejscu tym publikujemy informacje i recenzje na temat różnych wydarzeń związanych z poezją śpiewaną, górami i... nie tylko :-)
IV Musica Poetica już za nami. Oczywiście było fantastycznie jeżeli chodzi o poziom wykonawców, publiczność dopisała - jedynym mankamentem okazała się obsługa techniczna kawiarni -ale to kolejna nauczka jaką dostałem , odnośnie organizowania imprezy. Przegląd otworzył mały Antek z dwoma utworami prezentowanymi już wcześniej na MP : "Zima" i "Się". Po małym Antku wszedł na scenę wielki Łukasz, czyli Łukasz Jemioła. Tak jak o sobie mówi tak jest w istocie: jego repertuar to blues, folklor miejski, piosenka międzywojenna - niesamowita mieszanka, jedyna w swoim rodzaju. Jego dwie autorskie piosenki "Pan Zbyszek" oraz "Pani Halina" pozwalają się domyślać dalszego rozwoju kariery wedle hitchcockowskiej zasady : "zaczynamy od trzęsienia a później napięcie stale rośnie". U Łukasza to napięcie to rozwój artystyczny oczywiście:). Pomimo młodego wieku jest bardzo spostrzegawczym obserwatorem i świetnie puentuje rozmaite ludzkie postawy. Prywatnie super gość. Jest bardzo otwarty i zarazem niezwykle skromny co sprawia, że momentalnie nawiązuje bezpośredni i empatyczny kontakt z publicznością i poza sceną.
Rozpoczynający koncert "Down and out" w jego wersji, tłumaczeniu jest najlepszą wersją jaką słyszałem - podobnie kończący występ "Bal na gnojnej"- pomimo tylu wersji, ta właśnie była również dla mnie najlepsza ze wszystkich które słyszałem. Po Łukaszu wystąpił elegancki, bardzo sympatyczny, ze swoim fenomenalnym głosem Kuba Blokesz. Usłyszeliśmy Nohavice po polsku, zmysłowe "Ja tonę" (której kobiecą wersję później jeszcze przedstawiła Magdalena Lepiarczyk) i na końcu wymuszony przez publiczność "Postmodernizm". Był to absolutny jam session gdyż na gitarze spontanicznie Kubie akompaniował .Łukasz Jemioła! Kuba ma ogromny talent i słuchając go ma się tego świadomość. Nawet "Panie Prezydencie" Daukszewicza, które mnie nieco irytuje - tu wypadło dobrze. Przy tym, znowu, dodatkowa prostoduszność, sympatyczność i nade wszystkim skromność powodują, że Kuby nie da się nie polubić od pierwszego poznania. Po Kubie Blokeszu na scenę wstąpił krakowski bard, bardzo ceniony wśród publiczności MP, Włodzimierz Mazoń wraz ze swoją żoną Renatą Jak zawsze śpiewał o rzeczach prostych i zdaje się najtrudniejszych: byciu razem, porannej kawie , o kalendarzu cierpliwie wiszącym na ścianie. Włodek ma fantastyczny głos, niski, ciepły, jego utwory dodają otuchy i napełniają optymizmem są swoistym życiośpiewaniem a jego 50-tka na karku w pełni to legitymizuje. To wspaniały człowiek, prześwietny bard - szkoda tylko , że jego piosenek nie można usłyszeć w radiu, chociaż puszczali chyba dwa kawałki z Musiki Poetiki w trójce kiedyś! Następnym wykonawcą a właściwie wykonawczynią (jedyną tego wieczoru) była Magdalena Lepiarczyk. Lena przybyła niemalże w ostatniej chwili ale nie wiem czy ktoś mógłby przyjechać szybciej od niej: z Gliwic do Wrocławia w 70 minut (samochodem oczywiście). Kapitalny głos, moc wdzięku sprawiały "że topniały zamki z lodu" i w ogóle powiało wiosną podczas występu Leny . Ogromne wrażenie zrobiła ballada ludowa(?), niestety zapomniałem tytułu. Z kolei piosenka (na bis zresztą też) "Siedzę w Mławie" sprawiła, że na scenę poleciały marynary! Zresztą "marynara" też się "zsunęła"..:) Wypada też zauważyć akompaniatora Magdaleny Lepiarczyk, który dawał z siebie naprawdę wszystko.Następnym wykonawcą był zespół Za Mało Piwa. Jak już sama nazwa wskazuje był to nurt piosenki turystycznej. Jednym z członków był Potas czyli Paweł Konieczny który pełnił też funkcję konferansjera. Chyba jednak się przełamię i zacznę też prowadzić w końcu swoją imprezę:) . Był to moment odprężenia i nawet lekkich tańców:)-gdzie-nie-gdzie. Za Mało Piwa wystąpił w oryginalnym składzie czyli duecie, takich ich słyszałem na W górach jest wszytko co kocham (chociaż obecnie jest to już kwartet). Pierwszym zespołem w liczbie 5 , była formacja Andrieja Kotina: ZENtrum."Chyba znalazłem drogę do domu"- śpiewa Andriej, i jedno jest pewne: Andriej bardzo poważnie szuka i eksploatuje tę drogę. Muzyka Andrieja w świetny sposób łączy jego fascynację Wschodem z jego wschodnim pochodzeniem, mam tu na myśli nie tylko melodyjność utworów, gdzie skrzypce i akordeon jeszcze to wymowniej podkreślają, ale przede wszystkim wschodnią szczerość i zachodni perfekcjonizm (Andriej mieszka na zachodzie Polski i studiuje germanistykę:). Nowy projekt Andrieja jakim jest zespół ZENtrum to naprawdę bardzo interesująca propozycja, ambitna, tajemnicza i malownicza. Następnym wykonawcą był Sławomir Krupka, uliczny performer. Chyba nieco spięty (był to jego sceniczny debiut) ale ciekawy głos. Last but not least był Sławek Nowak. Sławek ma charakterystyczne brzmienie i styl, osobiście bardzo mi się podobał jego występ. Niestety, występ Sławka Nowaka był już mocno utrudniony ze względu na skandaliczną postawę organizatorów, którzy nie dość że wyprosili telewizję sprowadzoną przeze mnie, zaczęli ostentacyjnie porządkować salę to w dodatku zaczęli wpuszczać na salę "towarzystwo" z następnej imprezy po naszej, jaką była...dyskoteka.
Oczywiście umowa od początku była inna ale to jest już taki styl funkcjonowania "Ośrodka".
Tym pesymistycznym akcentem kończę. Z dobrych wieści, wczoraj poznałem akustyka który niedrogo, zrobi mi imprezę, sam jest muzykiem więc wie o co chodzi. Czyli zakończenie jednak optymistycznie:)
Już po raz drugi spotkaliśmy się w Schronisku Głodówka na przepięknie położonej polanie o tej samej nazwie, by otoczeni przez strzelające ku niebu szczyty Tatr, zatopić się przez 3 dni w atmosferze Muzycznej Zohyliny. Tegoroczna edycja miała bardzo różnorodny charakter. Pierwsza część (ta bardziej śmieszna) odbyła się w Domu Ludowym w Bukowinie Tatrzańskiej, natomiast wieczorne koncerty tradycyjnie już na scenie przy Schronisku Głodówka. Wśród wykonawców znaleźli się: Lubelska Federacja Bardów, Agnieszka Rumież z zespołem, Lao Che, Harlem, Psiocrew, Małżeństwo z Rozsądku i Carrantuohill.
Jak widać, skład wykonawców był bardzo urozmaicony i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Największe tłumy ściągnęły na piątkowy koncert, w którym główną rolę odegrał zespół Lao Che. W Domu Ludowym odbywały się występy kabaretów: Dno, Nołnejm oraz Hrabi, które rozbawiły publiczność do łez. Wśród imprez towarzyszących można było załapać się na darmowy gulasz po góralsku serwowany przez Teatr Kulinarny, warsztaty sceniczne prowadzone przez Stefana Brzozowskiego oraz warsztaty fotograficzne, nad którymi pieczę objął Zygmunt Besler. Po raz pierwszy podczas tegorocznej edycji Muzycznej Zohyliny odbył się Konkurs Piosenki Różnej. Mamy nadzieję, że te parę słów zachęci Was do wzięcia udziału za rok w kolejnej, trzeciej już edycji Muzycznej Zohyliny. Do zobaczenia! (Tutaj można obejrzeć zdjęcia z koncertów (autorami są Lilinka i Coolmax).OSPA to projekt realizowany od ponad dwóch lat w różnych ośrodkach górskich w każdej porze roku, a w zimie w Krakowie.
Scena Piosenki Autorskiej (SPA), to projekt trzech autorów piosenek z Krakowa, którzy czując potrzebę występów i konfrontacji z publicznością postanowili stworzyć coś, co będzie tylko od nich zależne i według ich pomysłu realizowane. Po odejściu ze SPA Maćka Czerneckiego współtwórcami projektu zostali już tylko Adam Suder z zespołem (Adsu) i Włodzimierz Mazoń z zespołem.
Na wszelkich festiwalach, przeglądach piosenka autorska często konkuruje z utworami stworzonymi przez kilka osób. Ktoś napisał tekst do piosenki, ktoś inny muzykę, a wykonuje ją zwykle inna osoba, dzięki aranżacji jeszcze innego artysty. Scena Piosenki Autorskiej, to odmienny projekt. Jest to prezentacja światopoglądu autora bez pośredników w sposób, jaki on sam go napisał. Przede wszystkim autorem tekstu musi być osoba wykonująca. Jeśli jest również kompozytorem, to właśnie jest to to, o co chodzi w piosence autorskiej.
Wychodząc naprzeciw innym twórcom piosenki autorskiej od pewnego czasu Scena Piosenki Autorskiej (SPA) przerodziła się w Otwartą Scenę Piosenki Autorskiej (OSPA). Od tego momentu do festiwalowych występów zapraszani są inni wykonawcy prócz założycieli.Nasz mini festiwal jest przede wszystkim prezentacją dokonań artystów i konfrontacją z publicznością.
Zwykle OSPA odbywa się w zaciszach górskich schronisk, jednakże tym razem, jako że zimowa aura nie sprzyja wywożeniu sceny i nagłośnienia, koncert odbędzie się w Krakowie.
W Zimowej Edycji Otwartej Sceny Piosenki Autorskiej wezmą udział:
Grupa Adsu - adsu.art.pl
Włodzimierz Mazoń z zespołem - wlodzimierz.home.pl
Martin Lechowicz - martinlechowicz.com
Łukasz Nowak
Tytuł imprezy:
Otwarta Scena Piosenki Autorskiej (OSPA w Krakowie)
miejsce imprezy:
Młodzieżowy Dom Kultury ul. Grunwaldzka 5, Kraków
data imprezy:
28 lutego 2009r. (sobota) godzina: 18.00
bilety:
wstęp wolny
Całe trzy dni (od piątku do niedzieli) bawią nas różni wykonawcy, ale przede wszystkim - jak już wspomniałem - bawimy się sami i razem z wszystkimi kształtujemy klimat. W takiej atmosferze zaciera się podział na wykonawców i słuchaczy - wszyscy śpiewają razem, czasami nie wiadomo kto głośniej - sala czy wykonawca... Wtedy w zasadzie bez znaczenia są takie niedociągnięcia, jak wady nagłośnienia (co niestety zdarzyło się parę razy w historii tego festiwalu). Bo najważniejsze jest wspólne bycie razem.
Konkurs na Yapie jest inny niż na wszystkich tego typu festiwalach. Na czym polega wyjątkowość Yapy w tym względzie? - można by zapytać - przecież konkurs to konkurs. Tak, ale... wystarczy tu przytoczyć jedno słowo, żeby oddać tę zasadniczą różnicę. Chodzi o PUBLICZNOŚĆ. Na Yapie po prostu słucha się dźwięków i słów dobiegających ze sceny, podczas gdy na innych festiwalach do grona słuchaczy najczęściej zaliczyć można jedynie jury, innych wykonawców i kilku zapaleńców. Tutaj wykonawcy konkursowi są tak samo wysłuchiwani i nagradzani brawami jak goście zaproszeni, niejednokrotnie nawiązując z publicznością wspaniały kontakt. Ktoś, kto nie znałby programu festiwalu, a znalazłby się na sali, mógłby odczuć, że jest na koncercie gwiazd.
Nagroda publiczności jest - w moim odczuciu - najważniejszą nagrodą na Yapie, tym bardziej, że – jak już wspomniałem - tu ludzie naprawdę słuchają piosenek konkursowych, śpiewają razem z nimi, głosują na swoich faworytów, a potem na szlaku noszą je ze sobą w plecaku.
Zdobyć sympatię publiczności na Yapie można w różny sposób, ale łatwo też jest ją stracić, o czym przekonał się jeden znany zespół. Najważniejsze jest, by być po prostu sobą.
W 2005 roku Festiwal obchodzić będzie okrągłe 30 urodziny (choć tak naprawdę powstał 32 lata temu - ale to inna historia) na pewno organizatorzy przygotują moc atrakcji, więc już dziś zarezerwujcie sobie marcowy łikend aby przyjechać do Łodzi.
Zajrzyjcie koniecznie www.yapa.art.pl
Zapraszamy wszystkich chętnych, wykonawców i słuchaczy 21 lipca 2007r.(sobota) na Rycerzową. W tym dniu od zmierzchu do świtu, pierwszy raz w tym magicznym miejscu, swoje serca i umysły otworzą przed Wami w piosenkach autorskich ich twórcy.
Scena Piosenki Autorskiej to projekt trzech autorów piosenek z Krakowa, którzy czując potrzebę występów i konfrontacji z publicznością postanowili stworzyć coś, co będzie tylko od nich zależne i według ich pomysłu realizowane. Po odejściu ze SPA Maćka Czerneckiego współtwórcami projektu zostali już tylko Adam Suder z zespołem i Włodek Mazoń z zespołem.
Na wszelkich festiwalach, przeglądach piosenka autorska często konkuruje z utworami stworzonymi przez kilka osób. Ktoś napisał tekst do piosenki, ktoś inny muzykę, a wykonuje ją zwykle inna osoba, dzięki aranżacji jeszcze innego artysty.
Scena Piosenki Autorskiej, to odmienny projekt. Jest to prezentacja światopoglądu autora bez pośredników w sposób, jaki on sam go napisał. Przede wszystkim autorem tekstu musi być osoba wykonująca. Jeśli jest również kompozytorem, to właśnie jest to to, o co chodzi w piosence autorskiej.
Wychodząc na przeciw innym twórcom piosenki autorskiej (szczególnie takim, którzy nie mają miejsca na prezentację swoich dokonań) od pewnego czasu Scena Piosenki Autorskiej (SPA) przerodziła się w Otwartą Scenę Piosenki Autorskiej (OSPA).Do OSPY zapraszamy każdego, kto chce przedstawić swoje utwory przed publicznością. Mamy nadzieję, że spotkanie to będzie również przyczyną do nawiązania przyjaźni i znajomości ludzi, którzy lubią i wykonują podobne rzeczy.
Aby, zapewnić pewien poziom występów, wcześniej prosimy o przysłanie własnych autorskich piosenek w formacie mp3, oraz tekstów do nich, najlepiej drogą elektroniczną na adres: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. (oczywiście żadnych nadesłanych materiałów nie będziemy kopiować, ani odtwarzać publicznie bez zezwolenia ich autorów).
Jeszcze raz bardzo serdecznie zapraszamy.
Darek Cegłowski
Włodek Mazoń
Adam Suder
Sprzysiężeni – przyjazne dłonie / Plotą węzeł nad ogniem watry
I wpatrzeni w gasnący ogień / Nucą pieśni pachnące wiatrem...
Wojtek Bellon
Te słowa Wojtka mogą być mottem ludzi należących do Klubu Bacówkarza, który powstał aby zbliżyć wędrowców lubiących klimat małych, drewnianych schronisk. Do Klubu należą cztery karpackie Bacówki: na Rycerzowej, na Krawcowym Wierchu, na Maciejowej i nad Wierchomlą, a być może wkrótce dołączą do nich bacówki bieszczadzkie. Ideą założycieli Klubu jest chęć wspólnego spotykania się ludzi gór w ich ulubionych bacówkach i tworzenie tam klimatycznych posiad i imprez. Zachęcać do tego mają również udzielane klubowiczom zniżki na noclegi oraz inne miłe niespodzianki przygotowane przez gospodarzy.Jedną z nich są jesienne spotkania wielbicieli pieśni wiatrem pisanych. Impreza pod nazwą „Gitarą i grulem” odbywa się corocznie w jeden z wrześniowych weekendów w Bacówce PTTK na Rycerzowej. W ubiegłym roku gościliśmy w bacówie grupę Na Bani, którą można usłyszeć na CD i koncertach pt. W górach jest wszystko co kocham... Zawitał do nas również pomysłodawca, producent i wykonawca w jednej osobie – Wojtek Szymański, który rozruszał całe towarzystwo turystycznymi szlagierami. Od zmroku do świtu pod rozgwieżdżonym niebem i w blasku ognia trwało wspólne śpiewo-muzykowanie. Po północy uroczyście wrzuciliśmy do ogniska worek gruli, które w niedługim czasie zostały ze smakiem pochłonięte. Wielu uczestników zapowiedziało się na przyszły rok. Mam nadzieję, że wrześniowe spotkania w Beskidzie Żywieckim wejdą na stałe do kalendarza wszystkich pozytywnie zakręconych łazików i będziemy gościć tu coraz więcej znanych wykonawców turystyczno-poetyckiej muzy.
Cegła
Więcej informacji na temat Klubu Bacówkarza uzyskacie w Internecie:
Studencka baza turystyczna w Polanach Surowicznych, zwana Chałupą Elektryków, jest niepowtarzalnym miejscem położonym w przepięknej okolicy u stóp Polańskiej – jednym z najurokliwszych punktów widokowych w Beskidzie Niskim. Od ponad 20 lat chatą opiekuje się Klub Turystyczny Elektryków działający przy Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Jak przystało na prawdziwych elektryków, boją się panicznie prądu, no i w Chałupie fazy brak.
Wszystko to zaczęło się nie w górach wcale, ale gdzieś pod Częstochową, na „gierkówce”, w trakcie podróży autostopem. Napotkany wówczas Bardzo Poważny Pan Kierowca Biznesmen W Garniturze i Super Furze, w trakcie konwersacji, która zaczęła się dość typowo jak na takie okazje, przyznał się, że też był kiedyś studentem. I może spotkanie biznesmena z wyższym wykształceniem wcale nie byłoby dla mnie przedmiotem wspomnień, gdyby nie fakt, że „ten mój” był (bagatelka - trzydzieści lat wcześniej) organizatorem pierwszych edycji Giełdy Piosenki w Szklarskiej Porębie. Podróż upłynęła na wspominaniu wojskowej grochówki, którą raczeni byli uczestnicy, nocy pod gwiazdami nieprzyćmionymi światłem elektrycznych latarni i wspólnych śpiewów przy ognisku. To właśnie wtedy dowiedziałem się, że pierwsze edycje giełdy odbywały się bez żadnego nagłośnienia. Wszyscy spotykali się wieczorami przy ognisku i tam wymieniali pieśni przyniesione w plecakach prosto z gór.