sł. Nairda, muz. Łza
Zapadła noc
i ciemno już,
choć nieba strop
różowawy od miejskich świateł.
Chodnikiem z płyt,
tą własną z dróg
wymięty kot
z dumą wolno mokry człapie.
A krople kap,
padają tak
z czeluści chmur
w czarnych kałuż czarne otchłanie.
Wśród sennych kół
w kałużach dziur
jesień, dżdżu chór.
I słyszę zegara tykanie.
Rząd pustych aut
pod światłem lamp.
Upływa czas
i jesieni nastaje smutek.
Przeminie deszcz, przeminie czas...
Nadziei brak...
i bezsensowne marzeń snucie.
i ciemno już,
choć nieba strop
różowawy od miejskich świateł.
Chodnikiem z płyt,
tą własną z dróg
wymięty kot
z dumą wolno mokry człapie.
A krople kap,
padają tak
z czeluści chmur
w czarnych kałuż czarne otchłanie.
Wśród sennych kół
w kałużach dziur
jesień, dżdżu chór.
I słyszę zegara tykanie.
Rząd pustych aut
pod światłem lamp.
Upływa czas
i jesieni nastaje smutek.
Przeminie deszcz, przeminie czas...
Nadziei brak...
i bezsensowne marzeń snucie.
e
e
a
C D e
e
a
C D e