sł. i muz. Bartosz "Pelton" Zalewski
Płyną dni, jak co roku. Coraz bliżej końca lata
Wiatr już płowe trawy ku ziemi słania
Zimną nocą rosa się perli na kwiatach
Na mnie czas. To już pora rozstania
Jutro wracać przyjdzie z gór ku nizinom
Góry schować głęboko do szuflady snów
Więc się żegnam z nimi, tak jak się żegna z dziewczyną
Do nich jeszcze tulę się w pościeli z mchu
A w Beskidzie do lotu już się pręży wrzesień
Zasypiają polany, świerszczą się leniwie.
W wieczornego słońca Lackowa zatapia się w grzywie,
Pióropuszem złotych liści znów wystrzeli jesień
Bywa, że los cienko przędzie nić wydarzeń
Wokół bryzga pianą potok słów wezbrany
I codziennie uboższe w dni są nasze kalendarze
Rankiem sny skrzydlate do gór lecą ukochanych
Wiatr już płowe trawy ku ziemi słania
Zimną nocą rosa się perli na kwiatach
Na mnie czas. To już pora rozstania
Jutro wracać przyjdzie z gór ku nizinom
Góry schować głęboko do szuflady snów
Więc się żegnam z nimi, tak jak się żegna z dziewczyną
Do nich jeszcze tulę się w pościeli z mchu
A w Beskidzie do lotu już się pręży wrzesień
Zasypiają polany, świerszczą się leniwie.
W wieczornego słońca Lackowa zatapia się w grzywie,
Pióropuszem złotych liści znów wystrzeli jesień
Bywa, że los cienko przędzie nić wydarzeń
Wokół bryzga pianą potok słów wezbrany
I codziennie uboższe w dni są nasze kalendarze
Rankiem sny skrzydlate do gór lecą ukochanych
A D
A D
h cis D A
h cis D E
fis cis D A
h cis D E
fis cis D A
h cis D F A
A D
h cis D A
h cis D E
fis cis D A
h cis D E
fis cis D A
h cis D F A