sł. Bolesław Leśmian, muz. Martyna Lemańczyk
Przychodzą nieustannie z tamtej strony ciszy
Psy, wierzby, nagie sady, ćmy białe, ćmy szare
I próżnię zapełniają, gdzie czasem brak myszy
By zasklepić czymkolwiek wygryzioną szparę
Przychodzą potłumione zielenią otchłanie
I dziewczęta, co w oczach dźwigają los nieba
I obłoków nad ziemią srebrne górowanie
I wiara, że tak trzeba, że właśnie tak trzeba...
I przychodzą modlitwy o większą tęsknotę
Źli bogowie, złe wiosny i mgła zagrobowa
Bzy bez jutra, bez wczoraj, ćmy czarne, ćmy złote
I ty, co tak się smucisz, gdzy piszesz te słowa
Psy, wierzby, nagie sady, ćmy białe, ćmy szare
I próżnię zapełniają, gdzie czasem brak myszy
By zasklepić czymkolwiek wygryzioną szparę
Przychodzą potłumione zielenią otchłanie
I dziewczęta, co w oczach dźwigają los nieba
I obłoków nad ziemią srebrne górowanie
I wiara, że tak trzeba, że właśnie tak trzeba...
I przychodzą modlitwy o większą tęsknotę
Źli bogowie, złe wiosny i mgła zagrobowa
Bzy bez jutra, bez wczoraj, ćmy czarne, ćmy złote
I ty, co tak się smucisz, gdzy piszesz te słowa
-