Stacyjki.
Mleczem zarosły tory kolejki,
która woziła marzenia.
Jak przykurzone, puste butelki
okna stacyjek, bo w nich od dawna
zupełnie nic się nie zmienia.
Czasem coś muchom zabrzęczeć każe,
wiatr ruszy pajęczą siatką,
nie słychać gwaru w dworcowym barze,
po rdzą pokrytych zaspanych szynach
koła nie toczą się gładko.
Już po marzenia się nie wybiera
podróżny z walizką w kratkę,
a ta, co podobno ostatnia umiera,
z wełnistym dymem już się rozwiała
nadzieja - ta głupich matka.
Każde przemijanie napawa mnie smutkiem. Pozdrawiam. WUKA.