Ciężkim ołowiem,
niebo nawisa.
Przydrożne chwasty,
wiatrem targane.
Bielą pokryta,
doliny misa.
Słońca wygląda,
zmarznięty ranek.
Pęki jemioły,
tulą się w drzewa
jak choinkowe
bombki, świątecznie.
I swe zimowe,
kolędy śpiewa wróbel,
pod dachem skryty
bezpiecznie.
I szare chmury
i dym z komina.
I w duszy szaro,
jak późnym zmierzchem.
I tęskną strunę,
trącać zaczyna,
Anioł Zadumy
zaspany jeszcze.
Wybaczcie, że smutnawo ale przecież życie to amplituda . Bywają ranki pełne słońca i takie,
że trudno coś wyłuskać z mglistej powłoki krajobrazu. A i zadumać się czasem warto. Potem
już tylko czekać na jaśniejszą stronę. Przyjdzie. Na pewno ! WUKA.