Czas.
Zdejmuję z siebie
przykrótki czas,
podzielony między
strony klasyków
ulicznego grajka
podziw dla lotu,
jak bochen chleba,
biedronki.
Wkładany o poranku
miał jeszcze puste
kieszenie i przyzwoitą
długość.
W cieple emocji
i wilgoci wzruszeń,
sfilcował się za moimi
plecami.
Nocą, przewieszony
przez oparcie spraw
niedomkniętych,
znowu udaje co to nie on
i ile jeszcze potrafi
otulić.
WUKA (www.wukowiersze.pl)