WUKA
Drzwi.
Drzwi.
Rzadko już skrzypią stare zawiasy,
w skrzynce na listy pająk zagościł.
Plama jesiennych liści na progu
jak barwna kropla dawnych radości.
Wspomnienie kroków małych i dużych,
szepty, pukanie, klamki ugięcie,
nasłuchiwanie późnych powrotów,
na pożegnanie czułe objęcie.
Wchodziło życie zgrzytając kluczem,
nie raz trzaskając nimi ze złości.
Dziś puls zamiera, mało zostało
pod strupem farby, z dawnej świetności.
Listopadowo za oknem. Nastrój sentymentalno - liryczny. Rok powoli stąpa ku swojemu kresowi. Mgły poranne łagodzą kontury, ale boleśnieje przemijanie, nawet jeśli tylko dotyczy przedmiotów, które świetność mają za sobą. Pozdrawiam. WUKA
Opowiedz mi o wędrowaniu.
Opowiedz mi o wędrowaniu.
Opowiedz mi o wędrowaniu
i o tym miejscu za zakrętem,
gdzie w przemijaniu i przetrwaniu
niezwykłe losy są zaklęte.
Gdzie wiatr historii pozacierał,
wcześniej wzbijając w górę kurz
ślady i skargi, prośby, modły
gdzie nawet echo nie mieszka już.
I tylko czasem skrzywionym krzyżem,
otchłań zieleni westchnie nieśmiało
o pamięć prosząc i ciepło świecy,
bo tylko tyle tu pozostało.
Nic tu dodać....świecę zapalić...pomyśleć...posłuchać wiatru...pamiętać !!!!
Moje serce...
To jest mój pierwszy wiersz. Napisałam go sześć lat temu, po powrocie z Bukowego Berda. Wczoraj odbyło się moje spotkanie autorskie z grupą Niezwykłych Osób. Największą radość sprawiła mi wiadomość, że mimo ograniczeń i braku wiary we własne siły, zainspirowane moją fascynacją " Jarzębinową Połoniną", dotarły do niej !!!! To pozwoliło im snuć plany innych wypraw, wierzyć że dadzą radę, obudziło wiarę, że będzie dobrze ! Choć wiersz jest taki sobie, to ma też dla mnie symboliczne znaczenie, bo od niego wszystko się zaczęło. Moje serce jest pełne radości! WUKA.
PAŹDZIERNIK
Październik.
A w lesie, jak w kościele,
podniośle i uroczyście.
Złocieniem jesień się ściele,
ptaki to fruną, czy liście?
Jarzębin ciężkie grona,
do ziemi schylają gałęzie
i mgły muślinowa zasłona,
w błocie do kolan już grzęźnie.
Do nocy zimowej blisko,
że ręką dosięgam prawie
i białe weselisko,
osiądzie szronem na trawie.
(z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami")
Jeszcze dużo zieleni ale już pod butami złota przybywa. Serdeczne bieszczadzkie "kontakty" donoszą o porannych szronach na trawie. Blisko, coraz bliżej...! I choć piękniej, to smutniej. Jesiennego ciepła w sercach !! WUKA
WRZESIEŃ.
U Oli astry a u mnie ....wrzosy. Tak czy siak - wrzesień.
WRZESIEŃ.
Białe bluzki.
Postanowienia
na kruchym spodzie.
Letnia paleta
w octowej zalewie.
Kotwiczka
babiego lata
w morzu fioletów.
(z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniłami")
Okna.
Ludzie mają w szybach obłoki,
że mieszkają w niebie, nie wiedzą.
Narzekają na życia ciasnotę,
z kłopotami na sofach swych siedzą.
Ludzie mają w oknach firanki,
które marzą o tańcu na wietrze.
Ludzie, dajcie im wreszcie pohulać,
wpuście niebo, słońce, powietrze.
Niech na szafach rozsiądą się ptaki,
na herbatę niech księżyc wpadnie.
i pomyślcie, ludzie kochani,
jak się w życiu wam zrobi ładniej.
I o deszczu koniecznie pomyślcie,
codzienności kurz niech wypłucze,
kiedy spływa po nieba lustrze,
kropelkami w parapet tłucze.
Że o oknach a nie o górach? Cóź, w górach też są jakieś okna i ludzie co zamiast wpuścić te góry i niebo do domu, siedzą na swoich sofach i mają "za złe". Wkrótce jeszcze będą..."Drzwi"! Otwierajmy się na dobro, piękno, muzykę, deszcz i wiatr, bo piękniejszego raju od ziemi , tu na ziemi nie mamy. WUKA
"BALLADA O STOLE"
Opowiem teraz o pewnym smutnym stole. Może zrobi mu się raźniej???
Ballada o stole.
Z niejednego pieca
leżał na nim chleb
i pięścią ,bywało,
od kogoś brał w łeb,
i z miejsca na miejsce
wciąż był przestawiany
stół knajpiany!
Niejedno piwo
stało na tym stole,
ślady po kuflach
lśnią jak aureole
i czasem lizał
od noża rany
stół knajpiany!
Gdy struny gitary
dźwięczały wesoło,
a gość czasem na nim
opierał swe czoło,
to czuł się potrzebny
i taki kochany
stół knajpiany!
Dym kłębił jak chmury,
świt szarzał za oknem,
a dzień zapowiadał
okrutnie samotnie.
Przytulał się wtedy
Cichutko do ściany
stół knajpiany.
Ach, nogi by podkuć.
W nieznane wyruszyć.
Zapomnieć się, zgubić,
Zaśpiewać i wzruszyć.
Tak marzył nieśmiało
Pod blatem schowany
Stół knajpiany.
WUKA.
SIERPIEŃ.
Kolejny miesiąc spada z kalendarza. Jutro rano obudzimy się w sierpniu. To już schyłek lata ale ofertę ma jeszcze całkiem, całkiem. Warto ją wykorzystać. A jeśli ziele święcić wszelakie to... tylko w Łopience. Koniecznie uzbierane po drodze. Pachnie przez cały rok rozgrzaną ziemią, miętą, bieszczadzkim słońcem i od złego chroni i wspomnienia przywraca.
SIERPIEŃ.
Sierpień spełnia marzenia
odczytane z myśli najskrytszych,
linii na dłoni, znaków na niebie.
Anioł strąca gwiazdę:
"załatwione, następny proszę".
Nie ma czasu do stracenia.
Trzeba jeszcze ochłodzić noce,
przystrzyc dnia, poświęcić ziele
wszelakie.
Z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami".
LIPIEC.
Lipiec to roku
skwarne południe.
Zapomniane bzy
i kasztany.
Lipy grające
pierwsze skrzypce
pszczelim pomrukiem
spełnienia.
To wiśniowe kolczyki,
wróble w fontannie,
serce w plecaku,
głowy w chmurach.
z tomiku "Nocne niebo śpiewa Aniołami".
ŚWIERSZCZ.
Razem z czerwcem wrócił mój zeszłoroczny, zaokienny Grajek Wieczorny.
Brzmi najpiękniej, kiedy stygnie dzień.
Cienie długie jak skrzypcowe smyki.
Niby suchych ziaren maku
słodki szmer,
noc nadchodzi w takt jego muzyki.
Czy ją zwabił ? Czy też sama przyszła tu,
by posłuchać o tęsknotach
co go trapią?
Jedno pewne, ukołysze nas do snu.
Księżyc haftką granat nieba zapiął.
Pozdrawiam z pięknym "cyku - cyk". WUKA